Koniec schizmy lefebrystów - początek kłopotów Tomasz Bielecki 2009-01-26, ostatnia aktualizacja 2009-01-26 10:09
Benedykt XVI zdjął ekskomunikę ze wszystkich biskupów Bractwa św. Piusa X, które zbuntowało się przeciw Watykanowi w 1988 r. - Sposób zakończenia schizmy lefebrystów to policzek dla Jana Pawła II - komentuje włoski teolog Gianni Gennari
Bractwo św. Piusa X ściągnęło na siebie ekskomunikę, kiedy jego założyciel abp Marcel Lefebvre wyświęcił czterech biskupów bez zgody Jana Pawła II w 1988 r. Lefebryści już od lat 70. spierali się z Watykanem głównie o ograniczanie prawa księży do odprawiania mszy trydenckiej (z kapłanem odwróconym tyłem do wiernych i po łacinie), ale zwłaszcza po schizmie zradykalizowali swą krytykę wobec reform II Soboru Watykańskiego (1962-65). - Sobór dał początek kryzysowi Kościoła, który zaczął się protestantyzować - przekonywał abp Lefebvre.
Choć rozmowy o wycofaniu ekskomuniki wobec wszystkich czterech żyjących biskupów bractwa (Lefebvre zmarł w 1991 r.) trwały od ośmiu lat, to sposób jej anulowania przez Benedykta XVI zaskoczył znawców Kościoła. - To kapitulacja Watykanu - twierdzi włoski watykanista Marco Politi. Wprawdzie opublikowany w sobotę komunikat Stolicy Apostolskiej mówi, że lefebryści zadeklarowali synowskie posłuszeństwo wobec nauczania Kościoła oraz potwierdzili prymat biskupa Rzymu, to szef bractwa bp Bernard Fellay w sobotnim liście do wiernych podtrzymał "pewne zastrzeżenia" wobec II Soboru Watykańskiego. "Trwamy przy linii abp. Marcela Lefebvre'a" - napisał.
Sytuację pogarszają deklaracje lefebrystycznego bp. Richarda Wiliamsona, który przeczy istnieniu komór gazowych w nazistowskich obozach i uznaje Holocaust za "żydowski wymysł". Całe bractwo odrzuca zasady posoborowego dialogu z Żydami i uznaje ich za "teologicznie winnych" bogobójstwa, czyli śmierci Chrystusa. - Ułaskawienie Wiliamsona zagraża historycznemu pojednaniu chrześcijańsko-żydowskiemu - ogłosił wczoraj David Rosen, prezes Międzynarodowego Żydowskiego Komitetu ds. Międzyreligijnych. To, że Watykan przed zdjęciem ekskomuniki nie wymusił na lefebryście wycofania się z negowania Zagłady, wywołało na Zachodzie protesty także ze strony wielu organizacji katolickich. - Antysemita Wiliamson staje się katolickim biskupem - pasterzem i nauczycielem. Nowa epoka w historii Kościoła zaczyna się od ułaskawienie dla kłamcy - komentuje Politi.
Dlaczego Benedykt XVI, zwykle twardy wobec teologicznych dysydentów, okazał się tak łaskawy dla skrajnych tradycjonalistów o antyżydowskim zabarwieniu? - Papież wie, że obecność dwóch skrajnych skrzydeł w Kościele pomaga mu utrzymać się w teologicznym centrum - bronił wczoraj Benedykta XVI katolicki publicysta Vittorio Messori, choć trudno odnaleźć przykłady podobnej wyrozumiałości Benedykta XVI wobec "lewego" skrzydła w Kościele. Kard. Joseph Ratzinger jeszcze jako szef Kongregacji Doktryny Wiary twardą ręką zdusił teologię wyzwolenia w Ameryce Łacińskiej, co zdaniem jego krytyków kosztowało Kościół utratę dziesiątek milionów wiernych. Według różnych szacunków lefebryści mają od 150 tys. do miliona wyznawców.
Przełomem w staraniach na rzecz zakończenia schizmy było zezwolenie Benedykta XVI (wydane w 2007 r.) na nieograniczone odprawianie mszy trydenckich przez wszystkich katolickich księży. Dla lefebrystów nowa posoborowa msza nazbyt podkreśla emancypację świeckich oraz grozi utratą poczucia sacrum, o czym w przeszłości mówił też kard. Ratzinger.
Zbliżeniu obu stron służy też druga kwestia, której o wiele bardziej boi się wielu katolickich teologów - spojrzenie na relacje między Kościołem a współczesnym światem. O ile po soborze akcentowano potrzebę dialogu ze współczesnością, gdzie chrześcijaństwo ma być "zaczynem" zmian, o tyle Benedykt XVI już na początku pontyfikatu nazwał Kościół "małą łódką" miotaną falami współczesności. Zdaniem jego krytyków już wtedy zaczął się proces przechodzenia Kościoła na pozycję oblężonej twierdzy broniącej się przed światem.
W Kościele od dawna toczy się spór na temat interpretacji II Soboru Watykańskiego, który także przez wielu hierarchów jest postrzegany jako "nowy początek" czy nawet "nowa Pięćdziesiątnica" (czyli Zesłanie Ducha Św.). Taka interpretacja oznacza, że w spuściźnie soboru ważniejszy od jego dokumentów jest duch - czyli trwałe przyjęcie strategii dialogu z niekatolikami, ciągłe uwspółcześnianie Kościoła oraz permanentna reforma, której celem jest utrzymanie żywego kontaktu z wiernymi. Choć trudno uznać Jana Pawła II za stuprocentowego zwolennika tej interpretacji, to np. jego modlitwy z wyznawcami innych religii w Asyżu w latach 80. były zgodne z duchem soboru. Kard. Ratzinger krytykował te modlitwy już w latach 80.
Abp Lefebvre, który uczestniczył w soborze i podpisał się po jego uchwałami, sprzeciwiał się teorii "ciągłej rewolucji". Obecny papież już jesienią 2005 r. wezwał do poprawnego odczytywania soboru, który - to obecnie oficjalna watykańska wersja - był jednym z etapów w nieprzerwanym rozwoju Kościoła, a nie rewolucyjnym przełomem. - Lefebryści wewnątrz Kościoła będą wzmacniać to spojrzenie. I pomagać papieżowi w wyhamowywaniu reform - twierdzą przeciwnicy Benedykta XVI.
Zniesienie ekskomuniki dla lefebrystycznych biskupów najprawdopodobniej wkrótce doprowadzi do nadania Bractwu św. Piusa X statusu odrębnej wspólnoty wewnątrz Kościoła (muszą być jeszcze zniesione restrykcje kościelne wobec blisko 500 księży bractwa), która zapewne pozostanie przy swej niezgodzie na ekumenizm i będzie głosić, że nie ma zbawienia poza Kościołem katolickim. Korzyść Watykanu to gwarancja, że lefebryści nie będą samowolnie święcić nowych biskupów, którzy dla katolickich teologów byliby kłopotliwymi (jednocześnie schizmatyckimi i prawdziwymi) następcami apostołów.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Co o tym sądzicie? Może to my wszyscy jesteśmy nienormalni? Warto się w to bawić?
_________________ -------------------------------------------------- Pawik, Hancia, Niela, Bisia, Łudeczka i Tysia 
|