Cytuj:
Jeszcze pracując w szkole, spotkałam wiele nastolatków z rozbitych rodzin. Zdarzało się, że przychodziły na przerwie i wypłakiwały mi się, choć byłam przecież obcą osobą. Na zewnątrz nic nie wskazywało, że przeżywają aż tak ogromne cierpienie... Z czasem jedna dziewczynka trafiła na leczenie psychiatryczne.
dla mnie takie argumenty sa bez sensu, równie często mozna spotkać nastolatki wypłakujące sie wychowawczyniom w rękaw, że w domu rodzice sie kłóca jak nie wiem co i atmosfera jest nie do zniesienia, równie często pewnie mozna spotkac zamknięte w sobie nastolatki, które nie poskarzą się ani słowem, wręcz przeciwnie, będa wyglądały na zadowolone z zycia, a potem nagle z zaskoczenia, wyskocza przez okno z 10 piętra, bo u nich w domu nie okazywało się emocji i ponoć rodzice byli takim przykładnym małżenstwem, a że lodówka wiało od nich z kilometra, to juz szczegół.
Zycie jest w ogóle takie, że cierpienia nie brak. Dzieciom również.
I teraz jest to często tylko wybór, czy te dzieci maja cierpieć wewnątrz małżenstwa, w imię trwania "rodziny" , czy maja przeżywac dylematy dziecka rozwiedzionych rodziców. i tu żle i tu żle, ja tam nie widze, żeby bardziej wartościowe było cierpienie dziecka w "trwającej mimo wszystko" rodzinie
Cytuj:
Rozwód zostawia ślad w ludziach: często powoduje że taka osoba ma awersję do płci przeciwnej, nie jest w stanie zaufać,szuka na siłę kolejnego związku i pakuje się w kłopoty, zdrada niszczy człowieka, słowa usłyszane przy tej okazji powodują że traci się wiarę w siebie. Większość rozwodników przechodzi depresję, które ujawnia sie potem w gorszych momentach.Nic po rozwodzie nie jest proste.
Czas leczy trochę te rany, ale ślady pozostają.
no i co, a ci którzy mieli rodziców, którzy sa ze soba do dziś dnia ze względu na ślub katolicki, ale powinni byli sie rozwiesc dawno temu, bo łączy ich juz tylko wzajemne dokopywanie sobie i zemsta za grzechy z dawnych lat, to niby nie pozostawia śladów na psychice? Dzieci tych rodziców- moja znajoma- wyszła za mąz za totalnego popaprańca, który zostawił ja bez srodków do życia, powinna go była rzucic dawno temu, ale tak jak matka, powielała chory układ małżenski, tyle, że on ja, moja znajomą, w koncu kopnął w d... tak sie odwdzieczył za lata bycia z nią. A siostra tej znajomej, czyli druga córka tychże powyższych rodziców ma po 40 jest samotna, bo powiedziała że w życiu za mąz nie wyjdzie po tym jak sie napatrzyła na swoich rodziców i ich "trwałe małżenstwo"
Najfajniej jest kiedy ludzie sie kochają i szanują do konca swoich dni, wtedy dzieci cierpią z powodów pozarodzinnych, bo każdy swoja dawkę cierpienia skądś dostaje
Co do mojego małżeństwa, to sorki, rozczaruję was, ale jest to związek na poziomie duchowym także, chociaz tym , którzy zyją jedynie poprzez pryzmat wyznaniowy i poprzez niego tylko patrzą i według tego wartościują może być w to ciężko uwierzyć i przysięga "do konca życia" nie jest tu niezbędna żeby związek funkcjonował na wielu płaszczyznach, nie tylko cywilnoprawnej, ale to trzeba poza swój wąski widnokręg wyznaniowy nos wyściubić, żeby zrozumieć
